Aż mi głupio zaczynać przygodę z blogowaniem od polemiki z moim byłym redakcyjnym kolegą Adamem Grzeszakiem, ale muszę, co zrobić?

Rzeczony kolega w artykule „Wróżenie w cenie„, który ukazał się w świątecznej POLITYCE, pisze, co następuje:

Inwestorzy giełdowi, oprócz porad astrologów, szukają pomocy również w rekomendacjach analityków albo wpatrują się w wykresy, bo wierzą w skuteczność tzw. analizy technicznej. To kontrowersyjna metoda, która jednak ma swoich entuzjastów. Wypatrują oni „świec japońskich”, „formacji głowy i ramion” oraz innych konstelacji widocznych na wykresach z giełdowej przeszłości, w których ponoć zapisana jest także przyszłość.

Szanowny Panie Adamie, analiza techniczna nie ma nic wspólnego z wróżeniem z fusów, jak Pan raczy sugerować. Owym wróżeniem z fusów równie dobrze mógłby Pan nazwać całą socjologię, bo czymże innym jest analiza techniczna, jak nie czystą matematyką opartą na psychologii tłumu? Przywołuje Pan „świece japońskie”, żeby było śmieszniej i bardziej pasowało do „wróżkowej” tematyki artykułu. Tymczasem jest to jedna z najbardziej miarodajnych i najskuteczniejszych formacji. Bardzo polecam Panu książkę Steve’a Nisona „Świece i inne japońskie techniki analizowania wykresów”. Pan się śmieje, a inni zarabiają, śmiejąc się z Pana.